Nadal nie wiem jak znaleźć dobrego budowlańca, ale niektóre rzeczy już wiem.

Zepsuł mu się samochód

Wiem np. co to znaczy jak budowlaniec mówi „zepsuł mi się samochód”. To znaczy, że już nie ma do Ciebie szacunku. Mimo, że zapłaciłaś mu już 50% bo Cię prosił, mimo że położył tylko płytki na podłodze, dalej nie masz kibla ani wanny, wody nie masz, to on sobie nagle psuje samochód akurat w piątek rano przed weekendem i nie może Ci już niczego podłączyć.

Jakby to nie był właśnie ten dzień… To jest takie bardzo ciekawe zjawisko, że jak się coś ma zepsuć w budownictwie to właśnie na piątek. Hmm.

Jestem chory

Albo mówi „jestem chory”. No też w czwartek dziwnym trafem się składa. Myślisz sobie „jejku, pochoruje się i nie przyjdzie jutro”, ale nie nie. On i tak by w piątek nie mógł przyjść. On to zaplanował i nie chciał przyjść.

Złamałem nogę

Ale najlepsze jest jak mówi „złamałem nogę”. Znaczy to mniej więcej „przez kilka tygodni mnie nie będzie”. A jakież zdziwienie, że on znowu w czwartek łamie tą nogę! No szok!

To jest kod na mienie Cię w dupie. Wystarczy, że mu opinię wystawisz i on ozdrowieńczy weekend zaliczy, i przyjdzie Ci wymienić te zawory, które wyłamał (a okłamał, że tego nie zrobił), w poniedziałek! W podskokach przyleci i bez gipsu.


Może ktoś zna podstawy psychologicznego zjawiska, które stoi za takim zachowaniem?

Przecież można powiedzieć, że nie przychodzi się do pracy bo się nie może. Można to ustalić i obie strony będą zadowolone. Gorzej przyznać się, że no, ten remont już nie jest pociągający mimo, że trwa dopiero tydzień, że ten pan fachowiec porobiłby coś innego, to jest za trudne, chciałby wakacji.

No tak, wakacje to jest istotnie wielka tęsknota. Ale, że ty ciągle nie masz kibla to to jest sprawa poboczna. W zasadzie dobrze, że go nie masz. „Haha, pierdolony wykształciuch…”

💔