Nie mogę uwierzyć, że znalazłam dobrego budowlańca. Ale udało się. W 3 dni mam wannę i wisi geberit. Pełno rzeczy wcześniej spierdolonych jest teraz poprawionych.
Kategoria: życie Page 1 of 2
Otóż na ten moment mam już umowę, mam opis projektu do umowy, mam projekt, mam zakres prac.
Niestety nie mam wyceny do zakresu prac. I tak jak do tej pory, znowu pies jest pogrzebany. Pan sobie zażyczył 50% płatności częściowej, ale pisząc w smsie, żeby nie rozmawiać o tym przy jego pomocniku – genialne. Kiedy przyszłam z kasą o dziwo jego pomocnik stoi za folią wiszącą w drzwiach a ten pokazuje mi palec na gębie, że mam nic nie mówić na głos. Zbił mnie z tropu totalnie! Co za zastraszacz. Jestem ciekawa następnych dni, jaką nową socjotechnikę mi pokaże.
Nadal nie wiem jak znaleźć dobrego budowlańca, ale niektóre rzeczy już wiem.
Zepsuł mu się samochód
Wiem np. co to znaczy jak budowlaniec mówi „zepsuł mi się samochód”. To znaczy, że już nie ma do Ciebie szacunku. Mimo, że zapłaciłaś mu już 50% bo Cię prosił, mimo że położył tylko płytki na podłodze, dalej nie masz kibla ani wanny, wody nie masz, to on sobie nagle psuje samochód akurat w piątek rano przed weekendem i nie może Ci już niczego podłączyć.
Jakby to nie był właśnie ten dzień… To jest takie bardzo ciekawe zjawisko, że jak się coś ma zepsuć w budownictwie to właśnie na piątek. Hmm.
Łapię te chwile szczerej miłości, jak fotografie. „Miłość nie jest gwarantowana”.
Ten ślimak mały na dłoni taki ufny, kroczący do przodu, nie śniący nawet co się dzieje w równoległym wszechświecie.
Ta sikorka, śpiewająca, do orzeszków przylatująca, szczerze zainteresowana tym czym się dzielę.
Ten dziadek kochający, otwierający swoje drzwi, wysłuchujący historii życiowych, zainteresowany, mimo trudnych czasów przygarniający.
Ta osoba, dzieląca z ufnością swoje losy, wspierająca słowem i czynem, lojalnością.
Ci ludzie którzy zechcieli przyjść, podzielić się sobą, zjeść razem posiłek, wesprzeć obecnością i sałatką.
Ten partner, nie przekraczający granic, słuchający i przytomny, chcący razem budować, stojący murem.
Dobry budowlaniec to Ty* – szanujesz swój czas, dom, materiały, narzędzia i pieniądze. Ilość stresu i czasu, który włożysz w remont czyimiś rękoma będzie ogromny i często większy niż jakbyś robił/a go sam/a. Spójrz na instrukcje na youtube, zobaczysz, że to jest relatywnie proste. A potem spójrz na filmy jak panowie budowlańcy niszczą czyjeś życie swoją pracą („cowboy builder”, „builders from hell”).
Jeśli jednak bardzo nie chcesz sam/a tego robić, to czytaj dalej.
Babcia naprawdę przeżyła wojnę. Całą młodość pracowała dla Niemca. 7 dni w tygodniu od 5tej rano doiła krowy, piekła chleby, zwoziła siano z pola, misternie ułożone na wozie. Raz na dwa miesiące miała po porannym dojeniu krów prawie wolny dzień – no cóż, wieczorem krowy też dają mleko, toż musiała wcześnie wrócić. Kiedy Niemcy uciekali pomogła im, z dobroci serca, żeby dzieci nie pomarły.
Po wojnie była bieda. Dzieci babci nie miały butów. Zimą tylko jedno chodziło do szkoły, tylko w tych jednych trzewikach, śnieg był po pas.
Nie było rozwodów a tragedii była masa.
Rozmawiam ze starszymi, samotnymi osobami na dworcu, kiedy inni odwracają wzrok i udają, że nie słyszą. Pozwalam panu otworzyć drzwi i oboje do siebie się uśmiechamy. Rozmawiam z bezdomnymi przy śmietniku. Dobrze wiem, że mają terminarz i dogadane godziny przychodzenia.
Are these small laugh-offs, unsorried, only a sign of something?
Is the rising tension going to always evolve into an unforgettable hurt?
Yes.
And no.
People can be hurting each other their whole lives and not kill one another. Someone might be physically hurt, another one emotionally. Are those equal? Which one is more painful?
Where is the limit?

I am raw.
I’m naive.
I am innocent.
I have no memory of past.
I can create myself from scratch.
I can suffer and no-one will stop me.
I can grow and no-one will mind.
I can achieve and no-one needs to clap.
I can love if I choose.
I can hate if I please.
I can destroy or build.
I can lend a hand or leave.
I can fly high or sink deep.